Kiedy w molikowym mieszkanku pojawiło się kilku przyjaciół, od razu wiedziałam o co im chodzi. Coś tam szeptali miedzy sobą, coś kombinowali...O nic nie pytałam, choć ciekawość zjadała mnie od środka. W końcu nastała cisza, a najmłodszy molik, wysłany do mnie jako przedstawiciel, chytrze się uśmiechał, chowając za plecami jakieś pudełko. Nie mogąc wytrzymać dłuższego napięcia, podniósł do góry rączki i krzyknął: " Będziemy malować farbami!!!" Cichy szmer za jego plecami zamienił się w rozkrzyczany, uśmiechnięty tłumek, z nadzieją patrzący na moja reakcję. No i jak niby miałam im odmówić...?
Kuchenny stół obłożony wszelkimi możliwymi gazetami, przemienił się w prawdziwa malarską pracownie. Był tylko jeden problem...dosłownie jeden...pędzel. Szybko jednak znalazłam jego zamienniki, równie doskonałe, a może i lepsze.
Nitkowe esy - floresy
Samochodowe maziajki
Słomkowe dmuchańce
Stempelkowe pejzaże (gotowe stempelki z gąbki i gumy)
No i kto powiedział, ze pędzel jest niezbędny???? ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz